Wczoraj pełni nadziei i wiary w poprawę sytuacji, przyjechaliśmy do Wrocławia.
Julcia pozbierała się po ostatnich trudnych dniach i z dobrymi wynikami dojechaliśmy do kliniki. Niestety kontrolne Rtg pokazało po raz kolejny, że choroba nie odpuszcza i rak nie ma zamiaru łatwo się poddać.
Kolejny raz konieczna była modyfikacja założeń leczenia i zamiast krótkiego 48 godzinnego cyklu z Cisplatyny, Julcia dostała 4 dniowy cykl z Karboplatyny. Ponownie ryzyko zbyt obciążającego płukania przy wlewie Cisplatyny było za duże. Po tym zaplanowany jest jeszcze kilkudniowy cykl z irynotecanem – oczywiście jak Julcia da rade z formą. I tak z dwóch dni jakie mieliśmy spędzić we Wrocławiu niespodziewanie zrobi się tydzień lub dłużej.
Kolejny raz, ku wielkiej rozpaczy Julii , życie boleśnie zweryfikowało jej plany – z jutrzejszego andrzejkowego spotkania z koleżankami nici. Zamiast upragnionych od dawna , radosnych chwil, które planowała spędzić z rowieśnikami, znowu czekają Julke szare dni na oddziale hematologii.
Znowu zadajemy sobie pytanie co dalej? Co jeszcze możemy zrobić aby ten rak w końcu zrozumiał, że Julka chce żyć normalnie, że tyle już wycierpiała w swoim życiu, że w końcu zasługuje na odrobinę radości i normalności.
6 Komentarzy