Nasze trzy dni w domu minęły szybko. 15 urodziny Julki świętowaliśmy rodzinnie. Był tort, prezenty i życzenia za które wszystkim serdecznie w imieniu swoim i Julki dziękujemy. Julkę odwiedziły koleżanki (choć nie wszystkie mogły), a niespodzianka w postaci przyjazdu Olki z Konopnicy, sprawiła Julce wiele radości. Udało nam się również dotrzeć na wymarzony i długo wyczekany, pyszny torcik bezowy do Sweet Home & Cafe – mniam, polecamy wszystkim łasuchom.
Jednak wszystko co miłe szybko się kończy i już we wtorek o 6 rano wyjechaliśmy do Wrocławia. Strasznie ciężko przeżyliśmy powrót do chemicznej rzeczywistości. Warunki w jakich w Polsce muszą leczyć się ciężko chore dzieci, w jakich muszą pracować lekarze są poniżające. Dziś mamy porównanie i niestety trudno się pogodzić z tym obrazem, trudno akceptować takie dysproporcje w jakości i podejściu do leczenia. Ale cóż jesteśmy karmieni polityczną papką o braku pieniędzy i ciągłych niedoborach. A dzieci i rodzice cierpią za wielkim murem, z pokorą znosząc niewygody i spartańskie warunki.
Ale do rzeczy, we wtorek o 9.30 zameldowaliśmy się w przyziemiu (czyli na najniższym piętrze wrocławskiego szpitala, nam kojarzy się ta nazwa z tolkienowskim Mordorem 😉 , zawsze tu panuje lekki mrok), potem zameldowaliśmy się na oddziale 3. W środę Juleczka dostała pierwszą chemię i teraz będzie podpięta pod leki aż do niedzieli. Cykl trwa nieprzerwanie przez 4 dni.
Julka dobrze zniosła pierwsze dni, choć szpitalna rzeczywistość była dla niej największym szokiem. To ona ma najlepsze porównanie i niestety pierwsze wrażenie po przerwie nie było najlepsze, a perspektywa kolejnych 6 długich cykli chemioterapii dodatkowo wywołała u niej złość i strach jednocześnie. Były też chwile załamania, miał być już koniec, Julka tyle już przeszła, miała wracać do normalnego życia, a tu taki zwrot. Znowu wiosna i lato w szpitalu, znowu aplazje i izolacja. Trudno to wytłumaczyć, trudno zrozumieć młodej dziewczynie, ale musimy się z tym pogodzić.
Noga dobrze się wygoiła i codziennie ją rehabilitujemy. Jednak brak miejsca i pompy uniemożliwiają Julce chodzenie, a to jest jeden z ważniejszych etapów rehabilitacji.
My z kolei jesteśmy w kontakcie z Profesorami ze Stuttgartu, którzy skierowali nas do specjalistycznej kliniki. Oni też są zasmuceni całą sytuacją. Było już tak blisko, wszystko poszło zgodnie z planem, a Julka wykazała się niesamowitą siłą w dążeniu do wyzdrowienia.
Zaczynamy ponownie walkę, ponownie szukamy możliwości wyjazdu.
Dalej liczymy na Waszą pomoc i wsparcie.
Z pozdrowieniami
Julka & Ewa & Marcin.
Marina
Witam Was serdecznie. Na informację o Julci wpadłam przez przypadek i tak trafiłam na Waszą stronę. Mimo, że się nie znamy od dawna regularnie sprawdzam na stronie jak miewa się Julka i dziś aż mnie ścięło z nóg…. Julka życzę Tobie i Twoim rodzicom dużo siły i wytrwałości!!!!
Melania
Od dawna czytam bloga Julki,jestem od Niej niewiele starsza,bo tylko 3 lata. Nie miałam może po cześci odwagi po części nie wiedzałam co napisać. Jenak dzisiaj stiwerdziłam,ze napiszę. Juleczko jesteś dla mnie wielkim przykładem,pokazujesz jak walczyć,mimo wszelkich przeciwności losu,walczysz i masz siłę walki. Jesteś osobą godną naśladowania. Jestem z Tobą od dawna i będę do póki nie wygrasz z tym potworem,a ja wiem,ze zwyciężysz,widać to po Twojej determinacji Kochana :*. Kochana,życze dużo zdrówka i uśmiechu na buźce ;). Jestem z Tobą :* <3
Olcia
Juleczko,Serduszko!!!Twój uśmiech rozwala mnie na łopatki,Twoja siła przezwycięży wszystko!!!Ja(my)w to wierzymy i ufamy w cud uzdrowienia, pukam w stronę Nieba w Twojej sprawie codziennie z wiarą w moc Boga.O&A&Z&M
Kasia
Trzymaj się Juleczko, jesteśmy z Tobą i czekamy na mecie. Wierzę że, LATO ZAKOŃCZY SIĘ SUKCESEM.
Pozdrawiamy Kasia i chłopaki