Badania, badania i jeszcze raz badania tak w skrócie można określić nasze ostatnie dni (8-11 styczeń). Kraków – Wrocław – Częstochowa i znowu powrót do Krakowa, tak w kilka dni przejechaliśmy kolejne 1000 km. Oczywiście w naszym przypadku każde badanie = stres.
Zatem serię badań kontrolnych i przedoperacyjnych rozpoczęliśmy w Krakowie 8 stycznia od Whole body – rezonans całego ciała, który ma określić czy nie pojawiły się ogniska meta, czyli upraszczając przerzuty. Później, ale jeszcze tego samego dnia wieczorem pojechaliśmy do Wrocławia a tam od rana dnia następnego Julka miała robione USG jamy brzusznej i miednicy, EKG i USG serca oraz konsultacje u kardiologa. Dodatkowo zostały wykonane badania krwi, które miały na celu określenie poziomu hormonów tarczycy. Julka choruje też na niedoczynność tarczycy (choroba Hashimoto), na szczęście choroba podstawowa sprawiła, że zostało to wykryte bardzo wcześnie.
W trakcie badań pojawiło się pytanie i kolejny stres, co z serduszkiem Julki czy nie jest uszkodzone przez cytostatyki? USG wykonane przez kardiologa wykazało nieprawidłowo kurczliwość komór serca. Zlecono zbadanie markerów serca! Na szczęście nie wykazały one trwałych upośledzenie mięśnia sercowego, to najprawdopodobniej przejściowa przypadłość spowodowana wielomiesięczną chemioterapią .
Pozostałe wyniki w normie. Kolejny dzień to TK klatki piersiowej i powrót do Częstochowy. Tam pobyliśmy chwilkę w domu i 11 stycznia od rana wyruszyliśmy do Krakowa na MRI – rezonans prawej nogi. Musimy jednak w trakcie rezonansu sprawdzić dwa wątpliwe miejsca, które przyświeciły się w czasie badania whole body, czy aby nie są to nowe ogniska chorobowe. Według Pani doktor wykonującej badanie to wyspy szpiku czerwonego, ale ze względu na rozpoznanie Julci trzeba je weryfikować.
Uff już po badaniu, teraz to pewne, wątpliwe miejsca to wyspy szpiku czerwonego. Wracamy do domu i pakujemy się do Stuttgartu, bo chcą nas już tam niedługo widzieć….