22.01.2014 godzina 23.53 – mija kolejny dzień pełen emocji, ale to pierwszy dzień od 13 maja 2013 roku kiedy Julka obudziła się i mogliśmy jej powiedzieć, że guza w nodze już nie ma, to pierwszy dzień od 19 września kiedy mogliśmy jej powiedzieć, że guza nie ma a noga jest!!!
Dziś możemy też powiedzieć, że szczyt na który wspinaliśmy się każdego dnia od 9 miesięcy został zdobyty, że od dziś będziemy już „tylko” schodzić do naszej bazy – do wyzdrowienia i pełnej sprawności. Piszę „tylko” bo przed nami kolejne miesiące pełne pracy, bólu i poświęcenia ale wierzymy , że tak jak Julcia powiedziała w czerwcu rzuca kule i staje sama na własnych nogach.
Ale do rzeczy, dziś Julka o 9 rano została wybudzona ze śpiączki, potem pomimo bólu stopniowo dochodziła do siebie i nie mogła uwierzyć , że jest środa a nie piątek, bo przecież po operacji miała spać dwa dni i myślała, że sobie z niej żartujemy. Ale lekarze widząc jak dobrze Julka przeszła przez 15 godzinna operację zdecydowali się wybudzić Juleczkę tak wcześnie.
Już o 5 rano Prof. Greulich dzwonił na anestezję zapytać o to jak Julka się czuje, a uwierzcie mi Profesor rozmawiając z nami po wczorajszej operacji o 23.30 wyglądał naprawdę na solidnie zmęczonego. Potem około 11 osobiście zjawił się na oddziale, obejrzał i zbadał Julki nogę i potwierdził, że wszystko wygląda lepiej niż się spodziewał – czucie w nodze i palcach stopy jest, przepływy w transplantach mięśni znakomite, jak to później określił na korytarzu jest 1:0 dla nas :).
Julka stopniowo była pozbawiana kolejnych rurek, a jej stan z minuty na minute się poprawiał – rzekłbym, że po całodniowej operacji z wycięciem kości, przeszczepem skóry i mięśni wyglądała lepiej niż po 2 godzinnym wkłuciu centralnym. Do południa już piła, a po południu w domagała się jedzenia (którego jeszcze nie mogła dostać) i zaczynała już wydawać nam masę poleceń. Wieczorem kazała nam również wracać do pokoju – na oddziale anestezjologicznym nie można nocować – a ona świetnie sobie radzi z komunikacją w języku angielskim z personelem medycznym, więc my jesteśmy jej dziś niepotrzebni.
Jeszcze około godziny 19 odwiedził Julke Profesor Wirth, ponownie zbadał nogę i potwierdził, że jej stan jest bardzo dobry. Na jutro zaplanowano też zmianę opatrunku i ocenę stanu przeszczepów. Jak wszystko będzie dobrze i Julcia będzie sobie radziła z bólem, który niestety jest bardzo duży, to jutro wraca do swojego pokoju, a od poniedziałku ruszamy z rehabilitacją.
Zatem jutro przed nami kolejny stres. Przez ostatnie 3 dni pełne emocji, niepokoju i wzruszenia, spaliśmy może 5-6 godzin, mimo to nie czujemy zmęczenia, ciągle trudno jest zasnąć, a w głowach tysiące myśli i pytań co dalej? Ale wiemy jedno – warto było walczyć!
Raz jeszcze dziękujemy też wszystkim za pomoc i wsparcie, za setki sms-ów i słów otuchy, jakie otrzymujemy codziennie, za jedność myśli i modlitwy. I dalej prosimy o pomoc i zainteresowanie – to dla nas, a szczególnie dla Julki to bardzo ważne.
Szczególnie dziękujemy też Wojtusiowi, że jest tu w Stuttgarcie z nami cały czas, że jest naszym tłumaczem, kierowcą i rodzinnym terapeutą, dziękujemy mu za to, że tyle poświęcił aby nam osobiście pomagać i towarzyszyć w tych trudnych chwilach tu na miejscu.
Trzymajcie kciuki , pozdrawiamy.
Anna
Julka , wracaj do zdrowia.
Teraz już będzie tylko lepiej.
Pozdrawiam gorąco